☃️ Zycie Zaczyna Sie Po 40

Codzienne życie faceta po 40'stce. Mówią, że życie zaczyna się po czterdziestce i można wtedy czerpać z niego pełnymi garściami. Tak więc ja postanowiłem poszukać na nowo sensu życia próbując zmienić dotychczasowe. ŻYCIE ZACZYNA SIĘ PO 40 - YouTube. Dwóch czterdziestolatków - Remo i Rozmiar - chce udowodnić, że życie w średnim wieku może być ciekawe ;) ☕️🛒 https://www.zyciepo40.com/. Po 40-tce dochodzi do zmniejszenia elastyczności lewej komory i częstotliwości uderzeń serca, a także odkładania się złogów cholesterolowych. Może to skutkować powstawaniem zmian miażdżycowych, które z kolei zwiększają ryzyko wystąpienia miażdżycy tętnic wieńcowych, zawału serca czy uszkodzenia nerek. Życie zaczyna się po 40-tce - męska koszulka z nadrukiem. Szybka wysyłka z Polski. Gwarancja zadowolenia! 99% paczek wysyłamy w 24h. Koszulki Tekturka Napis - Życie zaczyna się po 30 Tekturka wykonana z wysokiej jakości beermaty o grubości 1mm. Dostępna w kilku rozmiarach: Rozmiar 4 cm* - super jako uzupełnienie kompozycji Życie zaczyna się po 50-tce., Halinów. 2,243 likes. Swoim przykładem pokazujemy, że nie wiek, a nastawienie są ograniczeniem. Dla nas życie zaczyna Życie zaczyna się po czterdziestce. Mając 40 lat wiemy już, czego chcemy od życia, potrafimy sprecyzować marzenia i cele, a co ważniejsze, mamy czas i środki, żeby je zrealizować. Brakować może jedynie chęci lub odwagi – a jest to pozostałość po myśleniu, które wtłaczały nam starsze pokolenia. Z własnego doświadczenia wiem, że prawdziwe super życie zaczyna się naprawdę po czterdziestce i wiem dokładnie jak ono wygląda, stąd może dlatego też moja ocena jest tutaj tak niska. Kupiłam tego e-booka (i całe szczęście, że tylko e-booka) po przeczytaniu kilku pozytywnych opinii na jego temat. Niestety, bardzo się rozczarowałam. Uważam, że życie zaczyna się po dziewięćdziesiątce. Jak kończyłem 80, to uważałem, że życie zaczyna się po osiemdziesiątce. Mam takie nastawienie, że nie odpuszczam. Przyjmuję do wiadomości, że życie zaczyna się po dziewięćdziesiątce, ale zastanawia mnie, jak do niej dotrzeć. Nie mam nawet 40, a wie pan, jak plecy mnie Bo życie zaczyna się po 40-stce !!!I tego się trzymajmy bo to najlepszy okres w życiu. Czas gdy dzieci odchowane, praca ustabilizowana a my bezwstydnie możemy zacząć korzystać z życia. Zaproszenia na urodzinowe imprezy zaczynają się sypać jak z rękawa a pomysłu na prezent urodzinowy brak. kCTww. Home Książki Biografia, autobiografia, pamiętnik Polka potrafi. Życie zaczyna się po 40-tce. Kim są nasze Polki, które potrafią? Z zawodu: informatyczkami, psycholożkami, nauczycielkami, sprzedawcami, właścicielkami biznesów czy pracownicami korporacji. Z natury: radosnymi, aktywnymi, spełnionymi i kreatywnymi duszami, które niezależnie od wieku nieustannie się rozwijają, rzucają się na spełnianie marzeń i odkrywają kolejne pasje w życiu. Pokazują, że będąc po czterdziestce wchodzisz w najlepszy okres swojego życia! Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,0 / 10 10 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści FilmEl doble más quince20191 godz. 30 min. {"id":"835065","linkUrl":"/film/%C5%BBycie+zaczyna+si%C4%99+po+czterdziestce-2019-835065","alt":"Życie zaczyna się po czterdziestce","imgUrl":" Ana (Maribel Verdú) skończyła właśnie 45 lat i sprawia wrażenie osoby, której udało się osiągnąć wszystko. Ma męża, dwoje dzieci, psa, piękny dom z ogrodem i dobrą pracę.... więcejTen film nie ma jeszcze zarysu fabuły. {"tv":"/film/%C5%BBycie+zaczyna+si%C4%99+po+czterdziestce-2019-835065/tv","cinema":"/film/%C5%BBycie+zaczyna+si%C4%99+po+czterdziestce-2019-835065/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Ana (Maribel Verdú) skończyła właśnie 45 lat i sprawia wrażenie osoby, której udało się osiągnąć wszystko. Ma męża, dwoje dzieci, psa, piękny dom z ogrodem i dobrą pracę. Nie jest jednak wcale pewna, że właśnie o takim życiu marzyła. Eric (Germán Alcarazu) jest nastolatkiem, który ma wszystko przed sobą - czas na założenie rodziny,Ana (Maribel Verdú) skończyła właśnie 45 lat i sprawia wrażenie osoby, której udało się osiągnąć wszystko. Ma męża, dwoje dzieci, psa, piękny dom z ogrodem i dobrą pracę. Nie jest jednak wcale pewna, że właśnie o takim życiu marzyła. Eric (Germán Alcarazu) jest nastolatkiem, który ma wszystko przed sobą - czas na założenie rodziny, godziwe zarobki, zakup domu z basenem i oczkiem wodnym dla złotych rybek. Nie wie jednak, jaką drogę wybrać. I nie ma nikogo, kto mógłby mu wskazać odpowiedni kierunek. Wydaje się, że jedyne co łączy Anę i Erica to fakt, że oboje znajdują się na rozdrożu. Jednak gdy pewnego dnia poznają się na randkowym czacie, a potem umówią na spotkanie w realu, zdadzą sobie sprawę, że mają ze sobą o wiele więcej wspólnego niż mogli się spodziewać. Na razie nikt nie dodał wątku na forum tego swoich sił i podziel się być pierwszy! Dodaj wątek na forum 16 kwi 19 18:03 Ten tekst przeczytasz w 8 minut - W naszym świecie nie ma starości, nie ma starych kobiet. Pojawia się raczej wdowa po Janie Kulczyku, która ma nowego narzeczonego i świeci pośladkiem. Najczęściej widzimy kobiety, które wyglądają w sposób sugerujący, że są o wiele młodsze niż w rzeczywistości – mówi Elżbieta Turlej, autorka książki „Naciągnięte”. Foto: Shutterstock Dlaczego wybieramy operacje plastyczne? „Kiedyś na pytanie, co jest w życiu najważniejsze, odpowiadano: być, potem mieć, teraz jest „wyglądać”” - uważa dziennikarka Kobiety, które naśladują te czy inne gwiazdy, wcale nie chcą wejść w ich buty, tylko w ich ciało. Jedzą to samo, co one, noszą te same ciuchy, używają tych samych kosmetyków Zaczynamy przypominać armię klonów, tylko nie wiemy, że naśladując swoje autorytety, wzorce, tak naprawdę reagujemy na hasła reklamowe, stajemy się produktem W swojej książce Elżbieta Turlej opisała przemysł beauty oczami jego ofiar, czyli kobiet, którym odpadały części twarzy, które zostały okaleczone przez pseudo specjalistów, umierały od zażywania środków na odchudzanie Ewa Raczyńska/Onet: Stoję w kolejce w jednym z supermarketów, przede mną dziewczyna, może 17- latka z wytatuowanymi brwiami, dzwoni znajoma, która nie ma jeszcze "30", mówiąc, że jest właśnie po liftingu wampirzym. Co się dzieje z nami, kobietami? Czy aż tak wywierana jest na nas presja upiększania się? Elżbieta Turlej: Zastanawiam się, czy nazwać to presją, czy może lepiej kompletnym przełożeniem aktywności na ciało. To, co kiedyś było uznawane za aktywność w sferze społeczno-politycznej, dziś zostało sprowadzone do ciała. Kobieta, która chce uchodzić za kobietę sukcesu, jest aktywna, ale w obrębie tego, jak wygląda. To przekaz, który nie ma jednego kanału, oplata nas ze wszystkich stron i nakazuje krzątać się dookoła swojego ciała, wygładzać je, odchudzać wypełniać. Zmienił się wektor. Kiedyś na pytanie, co jest w życiu najważniejsze, odpowiadano: być, potem mieć, teraz jest „wyglądać”. Myślę, że gdyby jednak zapytać ludzi na ulicy, co dla nich jest najważniejsze, narracja pozostałaby taka, jak kiedyś. Nikt nie mówiłby o „wyglądaniu”. Pewnie tak, ale dziś wszystko sprowadza się do wyglądać. Bo to, jak wyglądasz, przekłada się na to, jak żyjesz. Czy masz dużo followersów, serduszek pod swoimi zdjęciami, czy zauważają cię na Instagramie, czy mogą do ciebie spłynąć kontrakty reklamowe. Dzisiaj być, to być widocznym w social mediach. Jeśli inni cię zauważają, masz poczucie bycia akceptowaną, a tego pragniemy wszyscy – być akceptowanym, zauważanym, przytulanym. Pisząc książkę „Naciągnięte” odniosłam wrażenie, że podróżując po świecie konsumpcji, poruszamy się w światach zastępczych, które sami sobie stworzyliśmy. Tam jest niby wszystko, ale nie ma nic. Jest iluzja szczęścia, która płynie z wyglądu, iluzja długowieczności mająca źródło w medycynie estetycznej albo dietach, czy różnego rodzaju detoksach, które mają cię wyczyścić od środka i pozostawić odświeżoną i odnowioną. Masz być nową wersją siebie. Te iluzje nawigują cię po światach zastępczych. Z drugiej jednak strony, można powiedzieć: w końcu zaczęłyśmy my – kobiet, dbać o siebie, mamy ku temu narzędzia. Mówi się nam: „Myśl o sobie”, „Zadbaj o siebie”, „Pamiętaj, że też jesteś ważna”. Wolałabym, by ten przekaz brzmiał: „Bądź szczęśliwa”. To by wystarczyło. I jeszcze: „Wybierz dla siebie coś ze świata realnego, nie zastępczego, co cię uszczęśliwi”. Hasłem: „Dbaj o siebie” można genialnie kogoś spętać. Hm, dbaj o siebie, czyli uprawiaj jakiś sport, idź na masaż, do kosmetyczki, pilnuj, żeby nie zgubiła cię otyłość. To brzmi dobrze. Z Twojej książki jednak wynika, że zatraciłyśmy granicę, że w tym dbaniu o siebie posuwamy się o krok, czasami nawet dwa, za daleko. Wydaje mi się, że tę granicę przekroczyłyśmy wyrzucając z naszego kręgu dojrzałe i stare kobiety. W naszym świecie nie ma starości, nie ma starych kobiet, nie pojawiają się... Krystyna Janda? Właśnie nie wiem, czy ona się pojawia. Raczej pojawia się wdowa po Janie Kulczyku, która ma nowego narzeczonego i świeci pośladkiem. Najczęściej widzimy kobiety, które wyglądają w sposób sugerujący, że są o wiele młodsze niż w rzeczywistości. Wystarczy popatrzeć na znane osoby pokazujące się w telewizji, choćby Monikę Olejnik. Ona jest przecież po "60". Bardzo bym chciała, by do naszego języka i świadomości wróciło pojęcie „stara kobieta”. Teraz nie ma ich wśród nas, teraz wszystkie są młode, ewentualnie dojrzałe. Poza tym wykreślając starość, pozostaje nam jedynie młodość, a jeśli ona staje się wyłącznym punktem odniesienia, to pozbawia nas warstwy ochronnej, tego, że mogę być stara, posypać się, pomarszczyć. A przecież tak wygląda życie. Człowiek jest najpierw młody, dojrzały, stary, a potem umiera. Tak po prostu jest. Teraz mamy tylko i wyłącznie etap młodości. Co z pozostałymi? Tworzymy iluzję? Tak, iluzję tego, że jesteśmy w stanie ograniczyć swoje życie tylko do tego jednego etapu. Kobiety uwięzione w nim miotają się, bo chcą zatrzymać czas. Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe Co złego jest w tym, że chcemy jak najdłużej zachować młodość? Staje się to źródłem cierpień. Ciało starzeje się niezależnie od tego, czy będę jadła zdrowo, czy niezdrowo, czy będę pić wodę gazowaną czy niegazowaną, czy mleko z laktozą czy bez. I tak moje organy wewnętrzne się posypią. A to czy się naciągnę czy nie, nie ma znaczenia. I tak będę stara, moja materia się zestarzeje. Zaczęłam pisać „Naciągnięte” w momencie, kiedy skończyłam 50 lat. Miałam wtedy głęboką potrzebę spotkania dojrzałej mądrej kobiety, z którą będę mogła usiąść, porozmawiać i zapytać, jak jest po tej drugiej stronie, jak jest po "50. Okazało się jednak, że dookoła mnie nie ma takich kobiet. Nawet jeśli były starsze od mnie, wolały mówić o tym, że są gotowe teraz zajść w ciążę albo, że biorą udział w maratonach, że zaczęły uprawiać inwazyjne sporty. Nawet amazonka, świeżo po amputacji piersi, po "50", zaprzeczała temu, że się starzeje, że jest chora, biorąc udział w jakimś onkorejsie. Ona nie pozwoliła sobie zmierzyć się z cierpieniem własnego ciała, bo trzeba było działać, coś robić. Tylko dlaczego nie korzystać z życia? Przecież kobietom cały czas powtarza się, że życie zaczyna się po "40" czy po "50", w zależności, ile mają lat. To ułuda. Może zabrzmię jak stary moher, ale takie gadanie, to oszustwo. Zostałam matką w wieku 44 lat. Wszyscy mówili: zobaczysz, po "40" macierzyństwo jest genialne. Okazało się jednak, że nie mam tyle siły, ile 20 lat temu. I jasne, że jestem szczęśliwa będąc mamą, że moje dziecko jest zdrowie i rośnie, ale czuję się czasem niczym oszust, bo wśród 30-letnich matek jestem z zupełnie innej epoki. Idę tą drogą, pokonuję ją, ale czuję, że sfałszowałam naturalną biologiczną ścieżkę. Życie nie zaczyna się po "40", czy innej „tce”. Zaczyna się, kiedy się zaczyna i kto jak to sobie ustawi, takie ponosi konsekwencje. Prawda jest też taka, że jesteśmy otoczone przez kobiety, które stawiamy sobie za autorytety, wzorce do naśladowania. Chcemy być takie jak one, ale okazuje się, że nie starcza nam dnia na ćwiczenia, gotowanie, jesteśmy sfrustrowane, bo nie tak samo dobre jak one. Mam wrażenie, że stało się coś jeszcze gorszego. Kiedy zaczynałam pracować w prasie dla kobiet, po raz pierwszy pojawiły się hasła: „Bądź dla siebie ważna”, „Rozwijaj się” - to było genialne. Teraz przekaz się zmienił i brzmi: „wejdź w skórę swojej idolki, zostań swoją idolką”, stań się Anną Lewandowską, Ewą Chodakowską, Karoliną Szostak. Kobiety, które naśladują te czy inne gwiazdy, wcale nie chcą wejść w ich buty, tylko w ich ciało. Jedzą to samo, co one, noszą te same ciuchy, używają tych samych kosmetyków. Dzisiaj jest to bardzo proste. Wystarczy dotknąć palcem ekranu smartfona i już wiesz, w jakiej klinice ostatnio twoja idolka się ostrzyknęła, jakiej marki tusz ma na rzęsach, krem na rękach. Kupujesz jej książkę, śledzisz bloga i orientujesz się, co zjadła na śniadanie czy lunch. Przestajesz być wersją siebie, stajesz się klonem produktu, który oglądasz. Zresztą, kobiety dzisiaj zaczynają przypominać armię klonów, tylko nie wiedzą, że naśladując swoje autorytety, wzorce, tak naprawdę reagują na hasła reklamowe, kupują nie kobietę, którą się stają, tylko produkty. To jest koszmarne. Z Twojej książki wyraźnie wybrzmiewa, że obecnie życie równa się konsumpcjonizm. Zatraciłyśmy się w potrzebie ulepszania swojego wyglądu? Właśnie. I niestety łatwo to potwierdzić przyglądając się kobietom, które spotykamy na co dzień, w sklepie, metrze, autobusie. Naprawdę, nawet te z mniejszych miasteczek mają ostrzyknięte twarze, zrobione usta, nie jedzą glutenu albo unikają jak ognia laktozy, bo to teraz modne. To nic że dla niektórych z nich może być niezdrowe. Koleżanki koleżankom dają vouchery do kliniki, żeby sobie coś „poprawiły” na urodziny, żeby nie czuły, a raczej nie widziały, upływu czasu Kobiety kobietom gotują ten los? Tak myślimy, jednak prawda jest taka, że to kobiety są genialnymi ambasadorkami firm, klinik, producentów kosmetyków, suplementów… I wciągają w to inne kobiety. Ale sznurki pociąga ktoś inny. Nam się wydaje, że mamy jakąś niezwykłą moc, a tak naprawdę jesteśmy trybikami jednej wielkie machiny, ogromnej kasy. Medycyna estetyczna, suplementy diety, detoksy, których turnus kosztuje jakieś chore pieniądze… Wszystko to kwestia opakowania, napędzenia i stworzenia potrzeby. Zastanawiam się, z czego to wszystko wynika. Nie jest tak, że miarą dobrobytu jest dzisiaj dla nas to, jak wyglądamy? Kobieta przez lata była trenowana do zdobywania dóbr. I w momencie, kiedy te dobra stały się dostępne, ona ze swoim zapałem wpadła w ich nadmiar. Kiedyś poszukiwałyśmy drobiazgów w oceanie, dzisiaj brodzimy w nadmiarze wyszukując, co jest dla nas najlepsze. Dlatego właśnie kobiety trzeba ukierunkować, żeby z tego nadmiaru wyjęły mleko bez laktozy, albo kiełbasę bez glutenu. Trzeba je odpowiednio sformatować, walczyć o nie, mówić: idź w prawo, w lewo, do przodu… Potem kończą na oddziale odwykowym, jak niektóre bohaterki twojej książki. Tak, bo nie radzą sobie z nadmiarem. Jakby nie patrzeć wycieramy się, niszczejemy, spada nasza odporność na stres, ale i na to, że musimy być ciągle w galopie, w pogoni za tym bezglutenem, dobrą sylwetką, dobrą pozycją w pracy. Musimy walczyć z młodszymi od siebie, które po pierwsze lepiej wyglądają, zgrabniej pokonują przeszkody, są młodymi mamami, podczas gdy my jesteśmy już starsze, zmęczone, zaczynamy odpadać, ale od środka musimy się czymś napędzić. Wtedy zaczynamy brać wspomagacze – tabletki, sterydy, alkohol, nie możemy bez nich żyć. Mam wrażenie, że jesteśmy w jakimś ukierunkowanym w różne strony pędzie, który nasz przeraża, a którego głównym założeniem jest ucieczka przez starością kojarzoną z brakiem akceptacji, Myślę, że dzisiejszym kobietom 40+ starość kojarzy się z babciami w płaszczach, beretach, siedzeniem w fotelu, zajmowaniem się wnukiem i kręceniem ciasta. Nie chcemy takie być. I już takie nie będziemy, bo żyjemy w innych czasach. Mam jednak poczucie, że od mojego pokolenia zależy odczarowanie starości. Ważne, żebyśmy mówiły młodszym kobietom: „nie bójcie się dziewczyny, będzie dobrze, tylko trzymajmy się razem”. Chciałabym, żeby mi ktoś tak powiedział, ale ja tego nie słyszę, bo nie widzę obok siebie starych kobiet, a bardzo chciałabym je spotkać. To taka moja wewnętrzna potrzeba. Opowiem ci jeszcze o czymś. O wiadomości zwrotnej, którą otrzymałam po spotkaniu w Onet Rano. Mówiłam o tym, jak straszne rzeczy robią sobie kobiety. Wystąpiłam z historią i opowieścią, która ma być pewnego rodzaju przestrogą i co dostałam? Wiadomości od kobiet, które piszą, że jestem stara, że powinnam się za siebie wziąć i zainwestować w naprawę urody. Równają mnie do szeregu. Mówią: nie podskakuj, nie wyróżniaj się. Bądź taka jak my wszystkie, dbaj o siebie, bądź produktem. Nie myśl, nie gadaj, wtop się w tłum. A co, jeśli ktoś czytając ten wywiad powie: to co? Mamy być stare, nie dbać o siebie, siedzieć w fotelu i niczego już od życia nie oczekiwać? Nie. Mamy być szczęśliwe i myślące. Mamy być świadome. Jedyna nasza nadzieja jest w wiedzy. Cała zawierucha z byciem produktem zaczęła się od tego, że pozbyliśmy się prawdziwych autorytetów, naukowców, specjalistów. Oni byli nieładni po ‘89 roku, nie umieli konsumować. A dzisiaj słyszę, że kobieta stara jest akceptowalna wtedy, kiedy można ją powiązać z dużym kontraktem reklamowym, tylko wówczas jest dla mas zjadliwa. Brzydzimy się starości? Zastanawiam się, czy więcej w tym lęku, niewiedzy, czy obrzydzenia. Odnoszę wrażenie, że jest wszystkiego po trochu, w tym nieumiejętność wejścia w starość i bycia w niej. Książkę "Naciągnięte" Elżbiety Turlej można kupić w sklepie Litera. Data utworzenia: 16 kwietnia 2019 18:03 To również Cię zainteresuje Moja mama zawsze mi powtarza: „Kochana, życie zaczyna się po 40-tce”. Myślę sobie: „Ufff to zostało mi jeszcze kilka lat (niedużo, ale zawsze)”. Chwilę później dociera do mnie, że właściwie to czemu mam czekać do 40-tki? Ten wiek daje dopiero przyzwolenie do pełnego szczęścia? Eee tam, nie chce mi się czekać. Na czym polega fenomen tej magicznej granicy? „Po 40-tce wiesz już wszystko to, czego nie wiedziałaś kończąc 30 lat” – tłumaczy mi mama, a ja drążę temat jak dziecko: „Czyli co?”. Lista okazuje się być dosyć długa. Akceptujesz siebie Wiesz już kim jesteś, czego chcesz. Nie ma w tobie już tego rozdrgania i niepewności. Uśmiechasz się do siebie i wiesz, że twoje uda, które kiedyś wydawały ci się za duże, są twoim atutem, bo są częścią ciebie. Zresztą problemy z wyglądem stają się właście nic nie znaczącą błahostką, a kiedyś potrafiły pełnić rolę dramatu. Dostrzegasz zmarszczki na twarzy i lubisz je. Lubisz siebie. Jesteś pogodzona z samą sobą i ufasz sobie – a to bardzo ważne doświadczenie. Odnajdujesz pasje To czas, kiedy dzieci przeważnie są już większe i nie absorbują już tak twojego czasu. Nagle masz więcej przestrzeni dla siebie, odkrywasz, że są rzeczy, które lubisz robić bardziej, które sprawiają ci przyjemność. A czasami wracasz do tych pasji porzuconych. Zapisujesz się na warsztaty, kursy, zaczynasz biegać, podróżować. To trochę jak odzyskanie swojego życia. Nie płacz nad tym, że dzieci mnie cię potrzebują, wykorzystaj ponownie dany ci czas. Masz wokół siebie sprawdzonych ludzi I już wiesz, że ludzie odchodzą i przychodzą. Są ci, którzy od wielu lat trwają przy tobie i nagle dostrzegasz ich wyraźniej i jeszcze bardziej doceniasz nazywając te relacje przyjaźnią. To trochę taka naturalna selekcja. Ty się zmieniasz, oni się zmieniają. Z jednymi jest już ci nie po drodze, ale ty już rozumiesz, już się nie szarpiesz. Zostawiasz dla nich miejsce w sercu i idziesz dalej. A na twojej drodze pojawiają się nowi ludzie, których obecność staje się dla ciebie ważna. Ale też masz umiejętność wyłapywania negatywnych relacji, które źle na ciebie wpływają i masz odwagę się z nich wycofywać. Jesteś sobą Przestajesz grać i udawać kogoś kim nie jesteś. Dlaczego dopiero teraz? Bo znasz swoją wartość i nie za bardzo interesuje cię, co inni powiedzą, albo pomyślą na twój temat. Nie chcesz uśmiechać się sztucznie, mówić tego, co inni chcieliby usłyszeć. Albo ktoś ciebie akceptuje z pełnym bagażem, który masz, albo nie. Już nikomu nie nadskakujesz. Dbasz o siebie To też taki czas, kiedy w końcu zauważasz siebie i swoje potrzeby. Przestajesz dbać jedynie o innych, ale zaczynasz myśleć o sobie. O tym, co dla ciebie jest dobre. Analizujesz swoje relacje, związek. Stawiasz znak równości pomiędzy tym ile dajesz, a ile dostajesz w zamian i sprawdzasz, czy faktycznie po obu stronach jest po równo. Jeśli ty idziesz na kompromis, tego samego wymagasz od drugiej strony. Już nie robisz niczego wbrew sobie. Po prostu – chcesz być szczęśliwa. Mniej się martwisz Zwłaszcza o rzeczy, na które nie masz wpływu. Przestają cię one zajmować. Z większym optymizmem patrzysz w przyszłość i jakoś częściej mówisz: „Co ma być, to będzie” naprawdę tak myślisz. Poza tym jest w tobie taka pewność, że obojętnie co by się nie stało, dasz sobie radę. Nie roztrząsasz przeszłości, wyciągnęłaś już wnioski z tego, co było, co się zadziało i teraz ważne dla ciebie staje się co tu i teraz. Stawiasz sobie oczekiwania na miarę swoich możliwości Przestajesz już zawieszać poprzeczkę na jakimś nadludzkim poziomie. To nie znaczy, że już niczego od siebie nie oczekujesz. Wręcz przeciwnie nadal marzysz, nadal stawiasz sobie cele – ale tym razem już realne, które wiesz, że możesz osiągnąć. I to jest cudowne. Bo w końcu spełniasz swoje marzenia, które nie muszą być wydumane. Tych wcale nie chciałaś, czasami o czym marzysz bywa na wyciągnięcie ręki. Jesteś spokojniejsza. I też nie stawiasz oczekiwań wobec innych ludzi. Przestajesz myśleć, jacy mogliby być, jak się zmienić. Tam jest ich życie, a tu twoje, każdy w nim ma czuć się jak najlepiej. Przestajesz się porównywać Nie myślisz już o tym, że ona jest ładniejsza i szczuplejsza, albo więcej osiągnęła. Cieszysz się z tego co masz i co najważniejsze – doceniasz to, bo sama to osiągnęłaś. I wiesz, że dla ciebie nie jest ważne to jakim jeździsz samochodem, ale jakie masz fantastyczne dzieci. Że nie ma znaczenia, że ktoś pojechał na wakacje do Grecji, bo ty kochasz Mazury. Przestajesz czuć się gorsza, bo jest w tobie pewność twoich wyborów. Po prostu wiesz, że wybierasz to, co dla ciebie, a nie innych jest najlepsze. I nie potrzebujesz się przeglądać w oczach innych, by znać swoją wartość i wartość swojego życia. Pracujesz, żeby żyć, a nie żyjesz, żeby pracować Wcześniej praca wydaje ci się być jedną z najważniejszych rzeczy w twoim życiu, jest źródłem twojego stresy, frustracji, ale też zadowolenia. Z czasem zaczynasz rozumieć, że to „tylko” praca i nabierasz do niej dystansu. Łatwiej ci powiedzieć: „Jest weekend, przepraszam, skończę to w poniedziałek”, zamiast siedzieć w sobotę nad jakimś projektem. Szanujesz siebie i swój czas i widzisz, że dzięki temu twoi przełożeni szanują ciebie. Przestajesz uszczęśliwiać innych Bo wiesz, że ich szczęście nie zależy od ciebie. Oni sami muszą go chcieć i wiedzieć, jak znaleźć. Na siłę nie sprawisz, że ktoś będzie szczęśliwy, nigdy też nie zadowolisz wszystkich. I teraz już to rozumiesz. Jeśli ci na kimś zależy, mówisz: „Pamiętaj jestem blisko”, bo już wiesz, że nic więcej nie możesz zrobić. Możesz być, a jeśli ten ktoś będzie chciał, to do ciebie przyjdzie z prośbą o pomoc, której nigdy nie odmówisz. Cieszą cię drobnostki A cieszą dlatego, że zaczynasz je dostrzegać. Zwalniasz i widzisz jak kwitną kasztanowce, ile gwiazd pojawia się na niebie. Potrafisz usiąść nad brzegiem morza i nie zastanawiać się, ile czasu tak spędzisz. Stajesz się uważniejsza, doceniasz wieczór z książką na równi z wieczorem z przyjaciółmi. Znajdujesz w swoim życiu równowagę, bo wsłuchujesz się w siebie i w swoje potrzeby. Co nie znaczy, że twoje życie płynie przewidywalnym nurtem. Jesteś gotowa na zmiany I to jest wielki skarb tego wieku. Bo już wiesz, że życie to zmiana, że to wychodzenie ze swojej strefy komfortu, że jeśli chcesz, by twoje życie było pełne musi być w nim miejsce na porażkę i na sukces. Ale teraz już każde potknięcie potrafisz umiejętnie wykorzystać, wyciągnąć z niego naukę i iść do przodu. Czasami myślisz: „Kurde, czemu wcześniej tak do tego nie podchodziłam, czemu tak się bałam wziąć z życiem za bary?”. Powiem ci czemu, bo nie wiedziałaś tego wszystkiego, co wiesz dzisiaj. „Życie zaczyna się po …”, „Może by tak rzucić wszystko i wyjechać w …”, „Muszę, bo się uduszę, ale…”. Te i inne slogany-klisze słyszymy bez przerwy. Najczęściej są to sentencje umiejscowione bez kontekstu lub jako zwykłe pobożne życzenia, które – jak nam się wydaje – nigdy się nie spełnią w natłoku spraw, obowiązków i życiowych zobowiązań. Ale czy na pewno? Czy faktycznie są to tylko czcze słowa, które rzadko mają odzwierciedlenie w rzeczywistości? Niezupełnie. I powiem Wam dlaczego. Urodziłam się w Polsce i przez ponad 20 lat swojego dorosłego życia mieszkałam w tym samym mieście, spotykając zazwyczaj tych samych ludzi, wykonując ten sam zawód. Myślałam, że tak będzie do emerytury:) Moją pasją zawsze były podróże, ale wtedy wyjazdy ograniczały się do krótkich, maksymalnie 2 tygodniowych wypadów urlopowych to tu, to tam lub przedłużonych weekendów. Tylko jeden raz udało mi się wyjechać na miesiąc i był to prawdziwy koniec świata:) Zawsze wracałam do tego samego miejsca i planowałam kolejną włóczęgę w ramach dostępnego urlopu i dość ograniczonego budżetu. Aż do czasu, kiedy wszystko się zmieniło w lipcu 2014 roku. Podjęłam wtedy rewolucyjną decyzję w swoim życiu – postawiłam wszystko na jedną kartę, rzuciłam pracę, sprzedałam samochód i postanowiłam wyjechać, bynajmniej nie w przysłowiowe Bieszczady, a do … Portugalii. W sumie to plan był otwarty, a Portugalia była tylko na chwilę… Od tego czasu minęło 6 lat, wydarzyło się tysiące rzeczy i w moje życie wkroczyło mnóstwo nowych osób. Streszczając: mieszkałam krócej lub dłużej w 7 różnych krajach, spędziłam sezon zimowy w Alpach austriackich, pracując i jeżdżąc na nartach, zrobiłam szkołę masażu w Chiang Mai, w Tajlandii (notabene za napiwek z Austrii;), spełniłam marzenie o nauce surfingu (w Portugalii), skończyłam kurs ratowniczki wodnej i pracowałam przez jakiś czas właśnie w tym charakterze (to wszystko w północnej Anglii), pracowałam przez 2 sezony w prywatnej szkole językowej w Clifton College, która wygląda prawie jak [1]Hogwarts (to akurat w Bristolu w Anglii), spędziłam 3 miesiące na Ibizie z programu Erasmus+ zupełnie za darmo i mieszkałam w mongolskiej jurcie :), wzięłam udział w kilkunastu ciekawych projektach w całej Europie, podczas których budowałam [2]tiny houses z euro palet, uprawiałam ogródki permakulturowe, nadzorowałam poród 7 szczeniąt, uczestniczyłam w holenderskim weselu na 150 osób, „terminowałam” u wegańskiego szefa kuchni, marynowałam oliwki, tkałam dywany, przez jedno popołudnie byłam modelką, malowałam drzewa, pisałam po staro-hebrajsku i robiłam mnóstwo innych rzeczy… A także stworzyłam blog To, co działo się 'pomiędzy”, to jeszcze inna historia 😉 Udziałem tych i wielu innych opowieści są oczywiście cudowni ludzie, których spotkałam i wciąż spotykam na swojej drodze. To jest wartość dodana każdej podróży. Kiedy opowiadam o moich podróżach i włóczędze, często znajomi i nieznajomi pytają mnie, jak ja to WSZYSTKO ogarniam. Otóż chodzi oczywiście o pieniądze, logistykę, wiedzę – gdzie co i jak, no i odwagę. Podróż nigdy nie jest kwestią pieniędzy, a odwagi –Paolo Coelho Parafrazując klasyka – najważniejszym elementem w tym wszystkim jest odwaga lub raczej chęć, determinacja, [3]travel bug, aby zobaczyć nowe miejsce, doświadczyć czegoś innego, wzruszyć się patrząc na nieziemski krajobraz czy poznać ciekawych ludzi. Jeśli to wszystko masz w sobie – z całą resztą dasz sobie radę. Ważne podkreślenia jest również to, że wiek, płeć czy status materialny nie może być tutaj przeszkodą – sama jestem tego przykładem:) Co dały mi te ostatnie lata? Przede wszystkim otwarły na świat, pokazały, że na nic nie jest za późno, że nie można dać się wtłoczyć w błędne społeczne przekonania o tym, że w pewnym wieku czegoś nie można lub nie wypada. Po prawie 20 latach bycia w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi i wykonywania tej samej pracy, nagle w ciągu 6 lat doświadczyłam czegoś, czego nigdy nie udałoby mi się zrobić, pozostając nadal w Polsce. Chcę mocno podkreślić, że nie istnieje coś takiego jak bariera wieku, kiedy chodzi o samorealizację i spełnianie marzeń. W marcu 2020 r. , podczas pierwszego lockdownu, utknęłam w Toskanii. W sumie we Włoszech z powodu pandemii spędziłam nieplanowane 3 miesiące. Mieszkając w ośrodku jogi i medytacji, zapytawszy niedyskretnie sędziwego Rodolfo, właściciela, praktyka tai-chi, o jego wiek – usłyszałam: Nie mam wieku. Tak jak i Ty nie masz wieku. I na tym ta nasza wyrafinowana rozmowa na temat przeżytych lat się skończyła: ) Niechaj to będzie puenta. Jeśli interesuje Cię, w jaki sposób możesz zmienić swoje życie, przełamać bariery i wyjechać, bliżej lub dalej, niekoniecznie na drugi koniec świata zerknij na mój blog: Jeśli interesuje Cię, jak tanio podróżować w każdym wieku i mieć z tego frajdę – polecam Ci mojego e-booka, o którym więcej dowiesz się, klikając TU. Możesz też śledzić mój fanpage Nigdy za późno na Facebooku, gdzie na bieżąco wrzucam krótsze relacje, zdjęcia i filmiki z miejsc, w których aktualnie jestem. O autorce: Z wykształcenia anglistka, kobieta wielu zawodów, włóczykij. Od kilku lat przeważnie w drodze, wciąż poszukuje swojego miejsca na ziemi. Autorka bloga 'Nigdy Za Późno’ o podróżach, inspirujących miejscach, ciekawych ludziach i języku angielskim. Na rewolucyjną zmianę w życiu zdecydowała się po czterdziestce, mając w pojęciu tzw. ogółu ustabilizowane życie, pracę i dach nad głową. Łamie konwenanse i pokazuje, że w życiu nigdy na nic nie jest za późno, a ograniczenia tkwią jedynie w naszej głowie. Jak mawia o sobie: „Regularnie gdzieś mnie nosi i wciąż odkrywam kolejne miejsca na ziemi. Uważam, że świat jest zbyt piękny i złożony, a ludzie zbyt interesujący, aby całe życie tkwić w jednym miejscu. Stawiam na rozwój i nowe doświadczenia. Podróże to moja pasja, ale mam też inne i o nich piszę na moim blogu”. [1]Hogwarts- fikcyjna uczelnia kształcąca młodych czarodziejów, stworzona przez Rowling na potrzeby serii książek pt. Harry Potter. [2]Mini domki [3]Travel bug w wolnym tłumaczeniu to ’złapać bakcyla do podróżowania’, zarazić się podróżowaniem na tyle, że nie da się już poprzestać na jednym wyjeździe. Bardzo podobne jest również wyrażenie wanderlust – a strong desire to wander or travel and explore the world.

zycie zaczyna sie po 40